Zaproszenie na ...łowienie

 Rozwikłam Wam ten banalny i tajemniczy tytuł posta. Otóż łowiąc z pontonu na naszym ulubionym, szczupakowym łowisku, spotykaliśmy często kolegę Mirka. I to on zaprosił nas na połowy na swojej łódce. Skwapliwie z tego zaproszenia skorzystaliśmy, bo będziemy mieli możliwość popływać "wypasioną" łódką, podejrzeć, jak łowi kolega. Mirek łowi na tym jeziorze już kilka lat, więc wiedza jest ogromna, warto skorzystać. Pogoda o 5 rano..."wędkarska", prawie bezwietrznie, lekkie zachmurzenie, ciepło.


Mirek pojawił się punktualnie z wygodną, bezpieczną łódką na przyczepce. Pomny wcześniejszych, przykrych doświadczeń przyjechał pojazdem z napędem na obie osie, bo zdarzyło się tak, że któryś z poprzednich wyjazdów zakończył się poszukiwaniem ciągnika i wyciąganiem samochodu "zakopanego" w jeziorze. Wodowanie poszło nadzwyczaj sprawnie...przez Mirka, nie chciał żadnej pomocy, zresztą było widać, że tylko byśmy chyba ...przeszkadzali😁😁


Zbyszek stwierdził , że pogoda wybitnie szczupakowa. Ja postanowiłem "chwalić dzień po zachodzie słońca". Zobaczymy...


Mirek rozpoczął od obrotówki...co na nas wywarło spore wrażenie, bo nigdy nie rzucaliśmy na tej wodzie blaszką. U nas  najlepiej łowne gumki, które sprawdziły się w poprzednich wypadach.


Humory dopisywały, znaleźlismy nawet wspólnych znajomych, oczywiście przynęty co chwilę leciały do wody...niestety bez rezultatu.

Do czasu oczywiście. Pierwszy 60+ zameldował się u Mirka, gratulacje, rozmowy o wyższości blaszki nad gumą.


Miejscówka za miejscówką, każdy z nas miał jakieś "puknięcia". Ja to nazywam "żerowaniem szczupaka z zamkniętym pyskiem", czyli generalnie brakiem pobić. Jak na takiej wodzie może nie być brań?


Kaczeńce za kilka dni rozkwitną na całym jeziorze.Będzie pięknie, postaram się Wam to przybliżyć, jak będzie taka możliwość.


Łowimy dalej, nic się specjalnie nie zmienia, więc "niektórzy" zajęli się innymi czynnościami. Jeszcze kanapa, telewizorek, jakichś laptop i...pełnia szczęścia😁😁😂A później narzekania, że "nie brało"😂


Jak zauważyliście nastrój i ubiór zmienił mi się całkowicie. Jak do tej pory nie zauważaliśmy padajacego "kapuśniaczku", tak teraz trzeba było sięgnąć po poważną ochronę przed padającym deszczem.


Mirkowi to jedak też nie przeszkadzało i wyjmował ...na obrotówkę fajnego okonia.


Deszcz rozpadał się na dobre i zmusił nas do szybszego zakończenia tej wspólnej wyprawy, szybki załadunek na przyczepkę...znowu tylko Mirek i czas było się pożegnać.


Ostatnie spojrzenie na deszczową wodę, ale całkiem pozytywnie odebraliśmy tych kilka godzin pływania. Dzięki Mirku, że nam to umożliwiłeś...Było SUPER👍👍👍


Pozdrawiam-Janusz

Komentarze

  1. Piękne zdjęcia krajobrazu i super relacja. Udanych letnich połowów życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze najbardziej zwracam uwagę na swoje bezpieczeństwo, bo głębokiej wody trochę się obawiam, dlatego u mnie obowiązkowo kamizelka ratunkowa . Myślę, czy nie zamówić w tym roku jakiejś nowej, aby była na pewno sprawna i aby działała, jak trzeba. Dużo ofert było online na pewno. Dobra kamizelka wcale nie musi kosztować dużo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie