Szczupakowy remis

 Miesiąc maj to praktycznie łowienie szczupaka. Próbowalismy poszukać płoci, okoni ale z miernym skutkiem. Woda jeszcze zimna, biała ryba przebywa w trzcinach, i nie ma zbytnio ochoty na jakiekolwiek żerowanie. Jak Zbyszek zaproponował poranny wypadzik na szczupaka, to wcale się nie opierałem. Krótka, treściwa rozmowa dotycząca godziny i oglądaliśmy wschód słońca nad ulubionym jeziorem.


Opływamy znane nam od dawna miejscówki, jest spokojnie, trochę zimno. Ten mały czarny punkcik na zdjęciu, to polujący również kormoran. My, na tej miejscówce, nie mieliśmy żadnego pobicia, u kormorana było chyba lepiej. W strefie przybrzeżnej jest sporo drobnicy i na nią poluje ten czarny rozbójnik. Nie jest lubiany przez wędkarzy...


Pogoda zapowiadała się dużo lepiej, ale co chwila nadciągały chmury, wiatr zmieniał kierunki. Warunki do pływania nienadzwyczajne.


I co najgorsze żadnego puknięcia drapieżnika w przynetę. Co chwila zmienialiśmy gumy, ale nie dawało to pożądanego rezultatu. Po jakichś dwóch godzinach bezowocnego "biczowania" wody, poczułem na kiju twarde stuknięcie. Jest pierwszy..."szczypak" około piećdziesiątak. To nie to...z pozdrowieniami dla babci poszedł do wody.


I znowu, miejscówka za miejscówką, śniadanko, herbatka. Nawet nie ma o czym rozmawiać, bo nie ma czego komentować. Takie dni na tym jeziorze zdarzały się bardzo rzadko, zawsze coś tam "stukało".


No i chyba ktoś usłyszał nasze biadolenia,  bo po zmianie przynęty na kolory "narodowe", biało- czerwone poczułem na kiju tzw. walnięcie. Zbyszek, widząc moje zmagania, stwierdził, że "chyba wymiarowy?" Ja wyczuwałem po walce, powolnym trzepaniem łba, że to godny przeciwnik. Po dłuższej chwili ujrzeliśmy go na powierzchni, pokręcił jeszcze kilka kółek i ucieczek pod ponton, ale w końcu Zbyszek podebrał go podbierakiem. Przybicie piątki, gratulacje, zdjęcie...super. Miarka wykazała 84 cm, najlepszy wynik tego roku...ale dopiero maj😁😁


Zbyszek za moimi plecami coś zamilkł, wcale się nie dziwię. Ostatnie połowy i wynik 8 do 1 zapamiętałem również. Męski syndrom współzawodnictwa i rywalizacji jest stary jak świat.


Mineła jakaś godzinka i usłyszałem "jest!!!". Tym razem zrewanżowałem się pomocą z podbieraniem i szczupły 83 cm wylądował w pontonie. Pełnia szczęścia...u mnie również. Pływamy już tyle czasu razem, jest różnie z połowami, ale jest SUPER👍👍


Spotkalśmy szczęśliwie kolegę Mirka tym razem pływał i łowił z teściem. Wyniki raczej mierne, kilka drobnych szczupaczków, ujrzawszy nasze zdobycze szczerze nam pogratulował.


Wykorzystaliśmy Mirka do zrobienia nam fotki, myślę, że wyszła ...nieźle. Życzymy sobie więcej takich wypraw i takich ...remisów.


Pozdrawiam - Janusz

Komentarze

  1. Gratulacje!! A widoki przepiękne. Super relacja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie