12 godzinny maraton z Romanem na j. Górnym

Z Romanem umówilismy się tak trochę przez przypadek i mały zbieg okoliczności. Otóż mój stały towarzysz wypraw, Zbyszek vel."Gruszka", miał w tym dniu jakieś uroczystości rodzinne, a mój samochód przebywał u mechanika. To "wyprosiłem" u Romana, aby połowić razem. Oczywiście zaproponował wypłynięcie na jego łódce, z silnikiem itp. Może po doświadczeniach tej soboty spróbuję do niej wsiąść. Jezioro wczesnym porankiem przywitało nas szarością, lekką falką i ...wędkarskimi nadziejami.


 Usiedliśmy na naszej łajbie /4,20 x 1,20/wygodnej, bezpiecznej. W tle na zdjęciu łódka Romana, którą samodzielnie wykonał, szybka ale jednocześnie niezbyt wygodna do wędkowania.  Ja, niestety z moimi "gabarytami", nie czułbym się w niej komfortowo.


Przy wyjściu z "portu" natknąłem się na część łabędziej rodziny. Trochę się zaniepokoiłem, bo maluchów było sześcioro. Gdzie jest reszta?


Szybko się to wszystko wyjaśniło, jak z trzcin wypłynął łabędź z następną trójką szarych kulek. Rzadko się zdarza, aby para tak dzieliła się rodzicielskimi obowiązkami. Z reguły to łabędzica większość czasu spędza z małymi. Gdzieś to jeszcze można zaobserwować...😁😁😁 


Na zasadzie " nie chciałeś wygodnie na silniku to ...wiosłuj". A muszę Wam wyznać, że głównie z powodu wielkości naszej łodzi, nie wychylamy nosa poza obręb około 1/3 jeziora Górnego. Roman jednak już łowił i zaplanował precyzyjnie miejsca połowów.


I zaczęliśmy /niestety dla mnie/ przystanki i połowy przy każdym zwalonym drzewie, obiecującej miejscówce wskazanej przez Romana. A zwalonych drzew było sporo w tej części jeziora.


Oczywiście wykorzystywał to mój towarzysz, łowiąc okonie /większość niestety to tzw. "trzciniaki"/, które szybko wracały do wody. Ale były i takie dobrze 20+...


I mnie się trafiło na jednej miejscówce złowić kilka dorodnych, pasiastych rozbójników. Tu pozuję z 30-takiem.


Oczywiście królem polowania został Roman, pieczętując ten dzień szczupaczkiem 54 cm. łowiliśmy generalnie okonie, na "paprochy" i takie przyłowy zdarzały się często. 


Opłynęliśmy już całe Górne wokoło i już pytałem Romana, czy zdążymy przed zmierzchem. Wykonałem nawet  telefon do domu, bo dawno już nie przebywałem na wodzie tyle czasu. 


Reasumując, złowiliśmy kilkanaście fajnych okoni, spędziliśmy czas na rozmowach " nie tylko wędkarskich", moje ręce i barki poćwiczyły, jak nigdy😁 Dzięki Roman za super wyprawę i towarzystwo👍👍


Pozdrawiam-Janusz

Komentarze

  1. Świetna wyprawa, relacja i piękne zdjęcia. 👍

    OdpowiedzUsuń
  2. W tak pięknym miejscu to mógłbym wędkować nawet i 24 h. W wędkowaniu kocham najbardziej kontakt z naturą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie