Rodzinny wypad nad jezioro Górne
Obchodziliśmy w domu urodziny najmłodszej wnuczki Weroniki i na taką uroczystość stawili się wszyscy członkowie naszej rodzinki. Również syn Tomek ze swoją rodzinką. Umówiliśmy się , że jeżeli czas pozwoli / a zwłaszcza nasze drugie, ładniejsze połówki/ to wykorzystamy ze dwa dni na wypady z wędką. Pierwsza okazja nadarzyła się już w niedzielę. Wstaliśmy "skoro świt" i już po pół godzince jazdy samochodem siedzieliśmy w łódce przygotowując się do wypłynięcia.
Pogoda wspaniała, ciepło i bezwietrznie. Jak zwykle na Górnym spokój i cisza, a Tomek, przyzwyczajony do trójmiejskiego hałasu, nie mógł się nadziwić, iż na tak dużym jeziorze jesteśmy praktycznie sami.
Fragment jeziora Górnego w pełnej odsłonie, z odbijającymi się w wodzie smugami po niedawnych lotach wojskowych samolotów. Czasami z hałasem wpadają na kilkanaście sekund z pobliskiego Mirosławca, pohałasują i odlecą. No cóż...nasi strażnicy pokoju.
Zapomniałem całkiem, iż w tym dniu zaplanowano cykliczne, coroczne zawody spiningowe "Szczupak Doliny Rurzycy". Bierze w nich udział spora ilość uczestników z całej Polski, mają zagwarantowaną opiekę mediów i rządzących gminą i powiatem. Nie biorę w nich udziału, bo tak jakoś mi "nie po drodze" ten cały zgiełk. Na brzegach jeziora wysypało się kilkunastu zawodników, brodzących i próbujących złowić jakiegoś drapieżnika. Tomek uwiecznił to na kilku ładnych fotkach...
Słońce już było wysoko, ryba nie współpracowała /złowiliśmy dwa niewymiarki / i nie chcieliśmy przeszkadzać zawodnikom, więc powoli zbieraliśmy się do domu. Tomek stwierdził, iż było ...SUPER!!!
Pozdrawiam - Janusz
Komentarze
Prześlij komentarz