Ostatni dzień "majówki" na jeziorze Górnym
Chociaż w niedzielę musiałem pojawić się w pracy o godzinie 10, to przecież o 5 rano już jest jasno więc mając to wszystko na uwadze wybraliśmy się ze Zbyszkiem na szczupaka na jezioro Górne. Przeraźliwy ziąb /temp. około 0/ i pełzająca mgła nad jeziorem przywitały nas nad brzegiem. Między chmurami przebijało się słoneczko, na które patrzyliśmy z nadzieją...
Jedyne, co wypatrzyliśmy, to rejsowy samolot pasażerski, którego srebrny kadłub błyszczał w słońcu. Często nad naszymi głowami słychać szum silników, widocznie przebiega tu jakiś korytarz komunikacyjny.
O wiele przyjemniej udało mi się uchwycić przelatującego żurawia. Rzadko bywają na jeziorze i czasami uda się uchwycić jak pięknie szybują nad drzewami.
Zabraliśmy się od razu za łowienie, Zbyszek tradycyjnie obrzucał kopytem Relaxa naszą ulubioną zatokę.
Woda na jeziorze "jak szkło", widać każdy najdrobniejszy ruch drobnicy, a już żerujący szczupak wszczyna taki hałas, że natychmiast odwracamy głowy w tym kierunku. Niestety jest tylko kilka takich przypadków, ale od razu dyskutujemy, jak to było dawniej, gdzie ryby było znacznie więcej.
No i jest pierwsze branie, Zbyszek zalicza "szczypaka", ot taki 40+. Młody walczy zaciekle i o to chodzi, aby powalczyć z małym drapieżnikiem.
Łowimy ich kilkanaście, nawet pokusiliśmy się o wewnętrzną rywalizację między sobą. Muszę się pochwalić, bo wygrałem 6:5. Walka była zaciekła... oczywiście żartowałem, bo polowy były super.
Szczupaczki wszystkie "poszły" do wody w bardzo dobrej kondycji / nie licząc drobnego stresu/. Polują dalej...
Był to dzień "odgryzionych ogonów" w moich przynętach. Szczupak ma około 700 ostrych jak brzytwa zębów, którymi z łatwością niszczy silikonowe przynęty. Ale co tam, oby tylko brały...
Zimno nie odpuszczało, zerwał się jeszcze większy wiatr, więc nie uwierzycie, ale w maju łowiłem w rękawiczkach i ciepłej zimowej czapce.
Musiałem się powoli zbierać do pracy, zresztą wymarzliśmy się ze Zbyszkiem za wszystkie czasy, więc obraliśmy kurs na nasz port pod drzewami. Spotkaliśmy się jeszcze z Jankiem Skiporem, który rozpoczynał polowanie. "Połamania" Jasiu....
Pozdrawiam-Janusz
Jak zawsze bardzo ciekawy wpis! Oby więcej takich wypadów... i cudownych relacji z nich! :D
OdpowiedzUsuń