Motolotnia, bocian i ...szczupaki
Moja "pracująca" niedziela miała pozostać bez widoku na wędkarstwo, ale krótki telefon Tomka "jedziemy?" i już byłem gotowy. Tym bardziej, że zapowiadało się piękne popołudnie, słoneczne i bezwietrzne. Najbliżej mamy na jezioro Raduń, więc po paru minutach odbijaliśmy od brzegu.
Ja wykorzystywałem czas dopłynięcia na miejscówkę, aby przygotować sprzęt, wybrać przynęty itp. Oczywiście miałem też sporo czasu na obserwację wszystkiego dookoła, zresztą na Raduniu zawsze się dzieje coś ciekawego...
O !!! Proszę bardzo, jaki ciekawy widok. Spławianie powalonych drzew łodzią, bardzo powoli lecz efektownie. Panowie "sprzątają" jezioro z drzew, które zwaliły się do wody z różnych przyczyn. Z kajakarskiego punktu widzenia są "zawadą", z wędkarskiego punktu widzenia, doskonalą miejscówką, kryjówką dla ryb. Niestety interes kajakarzy i sprzątających górą...
Dzień jest naprawdę bardzo ciepły, co widać po młodych chłopcach zażywających wiosennej kąpieli. Przypomniały mi się młode lata, gdzie czasem już w marcu chodziło się kąpać ...w rzece. Mądre to nie było, ale to już takie prawa młodości, zresztą patrząc na nich trochę im zazdrościłem.
Udało mi się uchwycić kawałek "starego" Wałcza. Wokoło powstają już nowe budynki przytłaczając stare swoją wielkością, nowością i kolorami. Uważam jednak, iż warto zachować w pamięci dawny widok miasta, bo to nasza historia i dużo wspomnień.
I znowu coś ciekawego, bo nad naszymi głowami pojawiła się motolotnia. Ktoś ma fajne hobby i widzi świat oczami ptaków.
A tak a'propos ptaków, to motolotniarz wystraszył chyba poczciwego bociana, bo ten również poszybował nad dachami miasta. Albo może wkurzony "konkurencją", chciał pokazać, jak powinno się latać. Ja tam wolę loty "boćka"...
Upał już był prawie niemożliwy do zniesienia, i byłem wdzięczny Tomkowi, że jesteśmy na wodzie. Nie wyobrażam sobie tego popołudnia na dusznym blokowisku. Natura zresztą sama "dozowała" ciepło, od czasu do czasu przesłaniając chmurami słońce.
Mamy pierwsze branie, tzn. Tomek zacina szczupaka. Z jednego miejsca wyciągnął trzy sztuki, w tym dwa niewymiarki. Pozwoliłem sobie na dokumentację największego w tym dniu...
1. Powolny hol z daleka...
2. Szczupły pokazuje się na powierzchni, a na brzegu kilku gapiów kibicuje Tomkowi. Jak się później okaże to znajomi koledzy.
3. Walka wygrana, Tomek znanym chwytem "za karczycho" wyciąga takiego 50+ do łódki.
4. Prezentacja. Szczupak ma na boku sporą ranę, ale sporo ryb w tym okresie ma podobne. Myślę, że jest to pozostałość po tarle. Takie szczupacze zapomnienie się w miłosnych igraszkach...
Nie złowiliśmy już nic więcej, słońce było już coraz niżej, to powoli zmierzaliśmy do naszej przystani. Wokół cisza i miasto też urokliwie szykuje się do zmierzchu. Uchwyciłem te chwile w obiektywie aparatu i chyba Wam również spodoba się Wałcz z tej strony.
Krótkie spojrzenie wstecz i nie darowałem. Zachody wiosennego słońca nad Raduniem...nic tylko fotografować.
Pozdrawiam-Janusz
Januszku......zazdroszczę Ci tej pasji. Ja chcę, ale nie potrafię. Najbardziej interesujące są dla mnie fotografie Wałcza - wciąż i zawsze mojego Wałcza. Urocze miasto. Dziękuję Janusz.
OdpowiedzUsuńKwacia.
Moje zaproszenie do współnych połowów dla Ciebie jest zawsze aktualne. Wystarczy telefon... Dziękuję i pozdrawiam-Janusz
OdpowiedzUsuńPięknie....:)
OdpowiedzUsuń