..."od skowronka do żabki"...

 Może zacznę od wyjaśnienia tytułu tego bloga, bo dla młodszej części czytelników może być nieczytelny. W naszym kręgu "wiekowym" oznacza to czas od wczesnego poranka do późnych godzin wieczornych. Ale od początku, właśnie od godziny...4,30 . O wstępnych procedurach już kilka razy pisałem, więc je pominę. Dotarliśmy naszym "zestawem" oczywiście pierwsi i ...jedyni. 


To, że "jedyni", to za bardzo nie było dziwne. Przenikliwe zimno, oblepiająca mgła nie zachęcały do pływania. My jednak nie mogliśmy się doczekać, jak nie zatopimy się w oparach tej mgły. Nasze nosy i dłonie marzły, jak co najmniej w marcowych dniach. Brrrr...😕😕


Pierwsze promienie wschodzącego słońca nie dawały jeszcze żadnego ciepła, ale była nadzieja, że z każdą chwilą będzie lepiej. 


Odwróciłem się na łódce, aby jak zwykle nie przegapić wschodu słońca. Ile razy już oglądacie takie fotki, ale warto wcześnie wstać i widzieć, słyszeć i trzymać spining w dłoniach. Nie uwierzycie, ale poczułem zapach gorącej kawy, to Gruszka wierny swoim "procedurom", tak rozpoczynał każde wędkowanie. O papierosach nie wspomnę...😡


Dobrze, że nie było wiatru, widoki mieliśmy wspaniałe. Tylko brań jak na lekarstwo...nie licząc kilku okonków. Nadzieja umiera ostatnia, to stare i stałe nasze powiedzenie.😁


" Jaki jestem piękny..."- to chyba chciał nam uświadomić łabędź, towarzyszący nam przez dłuższą chwilę. Miłe jest to, że te ptaki nie boją się ludzi, a może ...wędkarzy. 


Szczupak zupełnie nie współpracował, więc od dłuższej chwili trzymałem w ręku mojego ulubionego "ultralighta". Kilkunastu okoniom spojrzałem w oczy, nie były to jednak wielkości, o których można długo opowiadać . Uwielbiam te połowy i pozostanę przy tym długo.


Kolega Roman dotarł nad jezioro później i popłynął w inną jego część, i stąd spotkaliśmy się dużo później. Piękna miejscówka , ale coż z tego, że Roman "namiętnie" obławiał wszystkie oczka między roślinami. Od kilku godzin nie miał nawet stuknięcia drapieżnika w przynętę.


No i usłyszałem za plecami głośne ..."Jest !!!". Gruszka cały czas łowił jak zwykle szczupakowym kijem i przynętami na te "kaczodziobe". I to zwykle przynosiło takie efekty, tym razem szczupak 65 cm. BRAWO👏👏👏


Roman zakończył wyprawę długo po nas i przesłał zdjęcie swojej łódeczki. Nie złowił niestety nic ...ale jak powiedział..."do nastepnego".


Pozdrawiam - Janusz

Komentarze

  1. Krajobraz bajeczny i gratuluję połowów👍👍Super relacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle super relacja. Piękne sztuki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie