Czyzby ostatnia, jesienna wyprawa?

 Tytułowe pytanie jest z natury tych, na które znamy odpowiedź. Oczywiście, że bedą, łowimy do końca roku, ...a nowy sezon zaczynamy w styczniu😁.  Kwestia pogody i ...czasu, mamy jak już pisałem trochę "dziadkowych" obowiązków, a i przy domu jest trochę pracy. Do zadania tego pytania nakłonił mnie widok z okna /poniżej/ relacyjka jest trochę spóźniona, bo łowiliśmy jeszcze w kolorowych barwach jesieni.


Zawsze przeważającym  impulsem jest prognoza pogody z aplikacji ICM. Szczerze polecam,bo bardzo rzadko zdarzały sie pomyłki. Oczywiście bierzemy pod uwagę nasze "dziadkowe" obowiązki i prace domowe. Małżonki, jak to przeczytają, to z niedowierzaniem pokiwają głową😂😂😂. "Złote" chłopaki... Przyjechaliśmy nad wodę pięknie zamgloną, bez wiatru. Gruszka już rozpoczął "procedury" /każdy wie, co ma robić/ zapakowana łódka szybko bujała się przy brzegu.


Mgła wszech obecna, oblepiająca...ale jest ok, bywało gorzej. Łyk kawy, papieros /oczywiście Gruszka/, rozwinęcie i uzbrojenie wędzisk i pierwsze rzuty.


Na horyzoncie niebo jakby błekitniejsze...jest nadzieja, że ICM nie kłamał. Połacie grążeli trzymają się jeszcze nieźle i nasze przynęty grzęzną w szerokich liściach i twardych łodygach.


Zanikające chmury rzeźbiły na niebie dziwne, ale przyznacie, że piękne obrazy, tutaj spotkanie dwóch frontów. Oby zwyciężył ten...pogodniejszy.😀


Nie jesteśmy sami, na swoim pontonie szuka drapieżnika znany nam "green fish". Fajny gość, ma na tej wodzie szczupaka ponad 100 cm. Klikając w jego nick na You Tube, obejrzycie kilka niezłych obrazków z jego nagrań.


Obrzucilismy już ok. 1/3 jeziora i nic . Dopływamy do ulubionego miejsca Zbyszka, zarośniętej niemiłosiernie  grążelami zatoki. Nie wpływamy tam głęboko, bo poruszanie sie z silnikem elektrycznym jest kłopotliwe. Uwierzcie na słowo, zatoka jest mocno obiecująca, na wiosnę wybierzemy się... na wiosełkach😁


Siedzę na łódce tyłem do Gruszki,  więc o pobiciu szczupłego dowiduję się słysząc gromkie "jest!!". I tym razem tak było, krótka walka, moja pomoc w podebraniu sporego drapieżnika chwytakiem. Pomiar, zdjęcia i gratulacyjne przybicie "piatki". Szczupak miał 70 cm, złowiony na 7cm Cannibala.
Brawo Grucha, jesteś mistrzem jesieni...w drapieżniku 😁😁😁😁.


Na jeziorze pływało kilkanaście łabędzi, piekne ptaki. Uchwyciłem ich telefonem...nie zabrałem karty do aparatu😡😡Zawsze umykają nam najlepsze ujęcia, jak coś nie gra.


Szare chmury odeszły, zrobiło się błękitnie i ...ciepło. Na wodzie "szkło", ale też bez namniejszego kółeczka żerującej drobnicy. Nie wróżyło to brań drapieżnika.


Może i nie wróżyło, ale i ja miałem swoje 5 minut. Szczupak 61 cm, wziął w przesmyku miedzy grążelami. No i jest remis, oczywiście ze wskazaniem na Zbyszka . Żartujemy obaj, że ...następnym razem...


Aż szkoda kończyć taki dzień, ale mijało już południe, stawy kolanowe i...nie tylko, domagały się odpoczynku. Do nastepnego...


Pozdrawiam - Janusz




Komentarze

  1. Rewelacyjne fotki pięknych terenów i oczywiście gratulacje 👍z łowienia👍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie