Trzy razy S - samolot, sójka i szczupak na j.Górne

Cały tydzień był trochę nerwowy, przygotowania do rodzinnych uroczystości /komunia, urodziny wnuczek/, goście w domu. W niedzielę już zaplanowałem , że "odreaguję" ...oczywiście nad wodą. W poniedziałek "skoro świt" byłem nad wodą. "Szaro, buro i ponuro", ja i oczywiście na wodzie  niezawodny Grześ.



Z daleka słychać już było łabędzie, przeleciały z szumem skrzydeł nad moją głową. Piękne ptaki, są zawsze obecne wśród nas i mamy to szczęście obserwować je na naszym jeziorze.


Na krótko zawitał kolega Czesiu, złowił kilka "żywców" i popłynął na swoją miejscówkę.


W górze usłyszałem narastający głośny warkot. No tak, brutalnie wtargnął w naszą ciszę samolot, jak się okazało później, wykonywał opryski w lesie a na jeziorze wykonywał powrotne nawroty. 


Wolę jednak szum skrzydeł łabędzi, niż latający mi nad głową mechaniczny , głośny jak diabli skrzydlaty potwór.


Wszystko ok, ale ryba niestety nie dopisała tego dnia. Pozostałem już sam na jeziorze, bo Grześ zły i zrezygnowany pojechał na swoim rowerze do domu. Jak okiem sięgnąć nikogo na tej pięknej wodzie.


Byłem niedaleko "portu" Grzegorza i kątem oka dostrzegłem dziwny ruch w jego łódce. Wśród trzciny zamigotały mi kolorowe pióra jakiegoś ptaka. Wskakiwał do łódki, a za chwilę już siedział na burcie i kręcił główką wokoło. A to mały cwaniak, sprzątał Grzesiowi łódkę z porozrzucanych ziaren zanęty /kukurydza, łubin, pszenica/.


Przefrunął  na gałąź i mogłem dostrzec sporą, kolorową sójkę. Myślę, że to nie jest jej pierwsze "sprzątanie". Grzegorz jest kilka razy w tygodniu...


Łowiłem okonie na boczny trok, niestety niewielkie i rzadko, więc nie ma o czym pisać. Ale i tu zdarzył mi się "przyłów" w postaci szczupaka. Na okoniowym "ultralajcie", cienkiej żyłeczce myślałem, że potrwa to chwilkę i zobaczę fruwającą żyłkę. Ale zaczepił się w taki sposób, że walczyliśmy długo i ...przegrał. Miał 71 cm i jest dowodem, że łowimy do ...końca.  


Pozdrawiam-Janusz

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie