Rozpoczynamy sezon...nareszcie

Juz poza nami wiele długich, szaroburych tygodni zimowych. Łatwiej byłoby je przetrwać, gdyby ta zima była zimą z dawnych lat, z mrozem, śniegiem itp. To co za nami z zima, którą pamiętam nie ma nic wspólnego. Z naszego, wędkarskiego spojrzenia to czas stracony, brak lodu na jeziorach był "gwożdziem" do naszego nastroju. Gdy prognozy obwieściły kilka słonecznych, wiosennych dni to skrzyknęliśmy się szybko i o póżnym poranku meldowaliśmy się na najładniejszym parkingu po tej stronie Wisły.😁😁


Tej "niby zimy" nie wystawiliśmy łódki na brzeg /i słusznie/, więc wody do wylewania było sporo, trochę jesiennych liści i gałęzi. Łowisko czekało, więc uporaliśmy się z tym szybko. Zbyszek do wioseł, ja z Romanem na "balaście". Roman wyławiał cieńkie płaty lodu z porannych przymrozków.


Roman wyławiał cieńkie płaty lodu z porannych przymrozków.


Nareszcie na łowisku, pogoda przepiękna, my w cudownych humorach z nadzieją na pierwsze, szybkie brania ryb.


Łowimy na tzw. "baty", najlepsza metoda na wiosenne płocie. Zresztą, cały letni sezon, wybierając się na "białą" rybę, łowimy ta metodą.


Po jakejś małej godzince dobił do naszego towarzystwa kolega Janek. Też łowi na tym jeziorze i spotykamy się na wodzie już parę ładnych lat. Janek zresztą łowił tu już dużo wcześniej. 


Skorzystaliśmy z obecności Janka i "pstryknął" nam fotkę. Możemy się więc przedstawić na początku sezonu: na pięknej łódce zwanej "Potiomkin II" /jak ktoś polizał odrobinę historii, to znajdzie podobieństwo do pierwozoru/😂😂😂. Tak więc: pierwszy od lewej Janusz, zwany "Mrówką", następnie nasz mentor Roman, zwany "Krukiem" i dalej Zbyszek, zwany "Gruszką" /nie wiadomo dlaczego?/😂😂 W środku mamy jeszcze trochę wolnego miejsca i myślimy o ...grilu👍👍


Zapomniałem o głównym celu naszej pierwszej wyprawy, połów pierwszych wiosennych płoci. Niestety "zero" brań, no przepraszam było jedno u "Mrówki"/poniżej efekt/. Zawsze im mówię "uczcie się chłopaki ,bo ja wiecznie żyć nie będę"😂😂


Czas minął  szybko, twarzysko na opowieściach typu "a pamiętacie jak..." i jak ktoś mruknął o czekających w domu obiadkach, to nikt nie oponował przy propozycji powrotu. Było SUPER!!!


Pozdrawiam - Janusz

Komentarze

  1. Super relacja i piękne zdjęcia przedwiośnia, udanych wiosennych połowów 👍👍👍

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle Januszku miło było przeczytać Twoją opowieść i poczuć się tak jakbym tam z Wami był. Pozdrawiam serdecznie Darek Bartosik

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.