"Walczymy do końca" to przykazanie wędkarskie

 Maj się powoli kończy, pogoda taka "w kratkę", rano zimno, później wieje silny wiatr. Próby łowienia kończyły się zwykle porażkami / jakby ktoś nie wiedział, to przyznajemy się również do wędkarskich porażek 😁, lekko nie ma/ Ale nie o tym dzisiaj, na pulpicie miałem zaległe zdjęcia z naszej wyprawy z 8 maja. Zresztą obiecałem Wam w poprzedniej relacyjce...

Dla samych wschodów słońca i początku dnia warto tak wcześnie wstać...widoki i ptasi gwar wynagradzają wszystko.
 

Czesto piszę o tych trudnych, wczesnowiosennych warunkach, w jakich łowimy. Jak precyzyjnie nie poślesz przynęty, to na usta cisną się tylko niecenzuralne słowa. Wyciągamy, co chwilę kłąb splątanego zielska i glonów.


W międzyczasie zdołałem uchwycić aparatem lądujacego łabędzia. Ciągle mnie zachwyca ten widok...


Poczułem na blanku wędziska uderzenie, oczywiście siła i "odejście" zwiastowało szczupaka. Jednak o wielkości to na tej wodzie można się przekonać na końcu, bo oczywiście drapieżnik ucieka w rośliny i przeważnie wyciągamy je razem z nim.


Ten po krótkiej walce wylądował na łodzi i pięknie zaprezentował się Zbyszkowi w obiektywie aparatu. Całe 66 cm wędkarskiego szczęścia👍👍👍


Przybicie "piątki", po łyku kawy i ...dalej do pracy. Ale jakże przyjemnej, czekały nas następne miejscówki .


Na jednj z nich Zbyszek trafił "pięćdziesiąt +" i szybko go wypuścił. Ten jednak uparcie nie chciał nas opuścić i odpłynąć. Po pogłaskaniu po płetwie grzbietowej...majestatycznie odpłynął. Miłe to było...


Ja po złowieniu szczupaka przestawiłem się na łowienie okoni. Wożę ze sobą zawsze kijek na "ultra lighta" do 3g cw i paprochami, łowię sporo okoni /no może to za duże słowo, bo generalnie na 10 szt trafia się 1 warty pisania o nim/. Ale zabawa jest "przednia" i wciągnęła mnie bardzo. Poniżej przykład jak na woblera rzucił się niewiele większy okonek. 


Najprzyjemniej jednak łowi się ta metodą wzdręgi, biorą przeważnie te większe i wspaniale walczą. A w słońcu ich złota łuska i czerwone płetwy ...to trzeba zobaczyć.



Oczywiście nie byłem na wyprawie sam, Zbyszek jak zwykle rzucał, zmieniał przynęty i wyznając starą zasadę Górskiego "dopóki piłka w grze..." łowił. I jak zwykle dopiął swego, padł rekord tego roku  szczupak 82 cm. Uśmiech wyraża wszystko👋👋👋👋



I jeszcze jedna "klimatyczna" fotka / dla wnuków/, Gruszka, ogromne brawa za ....cierpliwość.


Pozdrawiam - Janusz



Komentarze

  1. Świetna relacja i gratulacje!!! 👍👍👍

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie jak zawsze opisujesz Januszku wędkarską przygodę. Pozdrawiam serdecznie Darek.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie