Niewyspany, zmoknięty ale...szczęśliwy
Najtrudniejsza w moich wyprawach wędkarskich jest...pobudka o 4 rano. Jak przejdę ten fragment dnia, to reszta już leci z górki. Łatwiejsza sprawa jest wtedy, jak już z kimś się umówię, no wtedy budzi się we mnie "obowiązkowy" charakterek / po ojcu, który nie spóźnił się nigdy w całym swoim długim życiu/. I tak jestem rannym ptakiem wśród kolegów wędkarzy, którzy budzą się ...znacznie później😁Oczywiście nie licząc Grzesia, on wyprowadza rower o 3 rano😂😂, jedzie na nasze łowisko 16 km i tak jest...pierwszy.
Dzisiaj wybrałem się na drapieżnika /szczupak, okoń/ na łowiska kolegi Jacka. Poranek, jak na maj, potwornie zimny, nad wodą unosiła się mgła... ale, co tam...łowimy.
Wystarczy spojrzeć w lewo i oko każdego wędkarza wypatrzy kilka miejscówek, gdzie czai się wygłodniały szczupak. Oczywiście, jak zwykle zacząłem i ja...
Jacek oczywiście udostepnił mi swoją łódkę. Jak widać wymaga solidnego, remontowego retuszu...może w tym sezonie?
Po kilku rzutach poczułem "TO" uderzenie w blank i ...niestety wiedziałem, że to niewymiarek, poszalał trochę przy łódce i to wszystko.
Oczywiście szybko go wypiąłem i ...pływa dalej.
A może by tak spróbować...w prawo. Przez warstwę chmur przebijały się promienie słońca a tam, gdzie chciałem płynąć, miejscówki są jeszcze bardzięj ...necące. No i może będzie żerował okoń. To ostatnio mój "konik" i pomimo że targam kije na szczupaka i pudła z przynętami, to z reguły większość dnia poświęcam pasiastemu rozbójnikowi.
Zaczęło na dobitek kropić z nieba, a i w wodzie majowy "standard".Łowię kolejnego "szczypaka", z raną na boku. Ciagle się z Jackiem zastanawiamy, skąd u tych ryb takie rany wiosną, może to kormorany, pozostałości po tarle /ale już dawno by się zabliźniły/?
Rozpadało się na dobre, wszędzie mokro, ja w obszernej pelerynie, która ogranicza widoczność i ruchy. Na łowisko wpłynął jeszcze wędkarz, zamieniłem z nim kilka słów. Zaciekawił mnie swoją wersją ochrony przed deszczem, ogromnym parasolem zamocowanym w łódce. Chwalił sobie ten "wynalazek", więc może ma zalety większe niż wszystkie ubiory.
Zaciągnęło się totalnie, byłem przemoknięty /albo miałem takie wrażenie/, zły na prognozy z ICM,bo miało być odwrotnie i na dodatk ryby przestały współpracować. Dziób łódki skierowałem do portu, chwyciłem za wiosła i ...do domu. Ale ogólnie i tak było OK👍
Pozdrawiam - Janusz
Jak zwykle świetna relacja i piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa z tymi ranami na boku... Bardzo dobry post
OdpowiedzUsuń