Pierwszy dzień marca nad Piławą


Miesiąc luty praktycznie za nami, i to bardzo dobrze , bo nic nie wniósł ciekawego do naszych wędkarskich dni. Na lód , chociaż gruby strach było wchodzić, jego niejednolita struktura zbrylonej kaszy uniemożliwiała bezpieczne połowy. Na rzekach zwisające na brzegu lodowo-śniegowe nawisy też uniemożliwiały  łowienie. Pozostało siedzenie w domu, wkładanie i wyciąganie wędzisk z pokrowców, wielokrotne i bezsensowne przepatrywanie pudełek z przynętami. Trzeba było wytrzymać dziwny wzrok domowników, spoglądających na któreś z kolei rozbieranie kołowrotka. Ale po dniu dzisiejszym, a szczególnie po ostatnim zdjęciu z tego posta jestem naładowany optymistycznie do nadchodzących dni. Ale po kolei...
Wybraliśmy się z Tomkiem w sobotni poranek na Dobrzycę w okolice Tarnowa, niestety ktoś na poznańskich rejestracjach ubiegł nas i pognał po naszych miejscówkach. "Tym to dopiero doskwiera głód wody, musieli nie spać aby tu dojechać" pomyślałem i zaproponowałem Tomkowi przeskok na Piławę. Dyskusji nie było i schodziliśmy już z wysokiej skarpy nad rzekę...




Poprzednio łowiliśmy na Dobrzycy w ciemnej, głębokiej wodzie i od razu widać było ogromną różnicę. Piława przywitała nas niskim stanem wody, bardzo dużą jej przejrzystością i fajnym jak na początku dostępem do wody, pomimo podmokłego brzegu można było swobodnie się poruszać i łowić




Trzeba było poruszać się między drzewami, co było też plusem. Pstrąg przy przy takim stanie wody i jej przejrzystości widzi nas i każdy nasz ruch.




Otoczenie rzeki jeszcze szare i smutne, jest w miarę cicho, poranne mgły już się podniosły i zasłaniają dostęp słońca. Temperatura oscyluje około zera stopni, więc "czujemy" uszy i ręce. Ale co tam, rzeka przed nami...



Tomek stwierdził, że nie będziemy chodzić sobie po głowie i zamierzał przeprawić się na drugą stronę. Jak zamierzał tak uczynił, zna rzekę i miejsca w których można to zrobić. Tak na marginesie to chodzenie po  śliskich kamieniach w bystrej rzece w lutym jakoś mnie osobiście nie przekonało.




Odetchnąłem z ulgą jak był na drugim brzegu. Lekkie zachwianie i ...szybko wracalibyśmy do domu. Albo do Janka Skipora przed kominek aby wysuszyć Tomka i ciuchy. Dostalibyśmy dobrej , gorącej herbaty, może z wkładką /dlaczego to ja jestem kierowcą ?/ Trochę się chyba rozmarzyłem...




Tomek już bezpiecznie łowi na drugim brzegu, narzekając że nie wziął odpowiednich przynęt na Piławę /faktycznie planowaliśmy Dobrzycę/, Ja nie mam z tym problemu, jako rzeczny nowicjusz biorę do pudełek przynęty "na rzekę" bez rozgraniczenia na typy rzek. Prawo nowicjusza ....




Co chwila napotykamy na ślady bytności bobrów. Nasi "milusińscy" zostawiali wiele śladów, i to na tyle świeżych , że mamy wrażenie o ich ciągłej obecności.




Następna "miejscówka", czasem strach przechodzić obok ponadgryzanych, dużych drzew. 




Jak się te sympatyczne gryzonie wezmą za np. piękne dęby rosnące tuż nad brzegiem, to letnie spływy kajakarskie będą musiały w swoich przewodnikach podnieść stopień trudności przeprawy rzeką. Może i dobrze...Ilości butelek, puszek i śmieci  na brzegach są ogromne !!! Jak tak można?




Piława jest jedną z nielicznych tak czystych rzek. Dno rzeki widać daleko i w głębokich dołkach. Woda jest tak czysta, że tylko ją ...pić. Żeby nie te walające się dookoła śmieci...




I miły akcent pośród wysokich drzew. Odszukałem sprawcę stukania w drzewa nad moją głową, dzięcioł nic sobie nie robił z naszej obecności, niestety moim "cyfrakiem" niewiele się dało zrobić ...ale i to było fajne.




Gdy ja szukałem bobrów i dzięciołów to Tomek złowił pstrąga. Nieduży /tak około 25 cm/ ale wziął bardzo drapieżnie, Po kilkudziesięciu metrach, na następnym dołku również podobny pstrąg uderzył mu w woblera, niestety Tomek go nie zaciął. Działo się to prawie pod moimi nogami, branie było tak gwałtowne, że ryba wyskoczyła prawie cała nad wodę za przynętą.




Szybko wypuszczony prysnął do najbliższej kryjówki. BRAVO Tomek, a mnie cieszy fakt, że uczę się rzeki od mistrza.



Tak zwanego "krzyża" nie czuję, a może czuję duży ból, oznacza to, że na dzisiaj to już koniec. Już z góry zrobiłem fotkę Tomkowi, jak szukał jeszcze ryby w ostatnich obiecujących dołkach.




Ja wyszedłem na leśną, wygodną drogę, Tomka czekała droga powrotna brzegiem rzeki i znowu przeprawa w tym samym miejscu. Szybko sobie z tym poradził i ostatni odcinek, powoli przemierzyliśmy wspólnie.




A wracając do wspomnianego wcześniej optymizmu, to nad naszymi głowami przebijało się głośne nawoływanie przelatujących dzikich gęsi. Jest już pewne, że zima nie wróci a my wolne chwile wędkarsko spędzimy nad wodą.



Pozdrawiam - Janusz

Komentarze

  1. Rzeka super, szczególnie na spływy kajakowe, polecam spróbować;) W firmie GoKajak kupicie porządne kajaki i cały niezbędny sprzęt - takie wycieczki są mega fajne ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie