Grudniowy Raduń z łodzi
I mamy już grudzień. Leci ten czas "na łeb i szyję". Zimno, szaro, wietrznie a nas wywiało na ryby. Dzisiaj łowimy w centrum miasta na dziurach i dołach dobrze znanych Tomkowi z wieloletnich połowów. Wokół mamy miasto, jakby z daleka ładniejsze. Zresztą osądźcie sami....
Widok na MOSiR i plażę....całkiem nieźle
Nadjeziorna promenada. Kto dzisiaj pamięta, że w tym miejscu był kiedyś spory rynek z wozami i końmi. Handlowano wszystkim, pamiętam dobrze ten zgiełk i hałas, sporo zwierząt przywożonych z pobliskich wsi. Teraz pomimo niedzieli jest cisza, niewielu przechodniów. Może zbyt zimno...
No, ale miało być o rybach. Wybraliśmy się na szczupaka, gdzie Tomek preferuje casting jako metodę i duże jerki jako przynęty.
Śmieję się z niego, że tymi wabikami to można tylko głuszyć ryby, ale wyniki jego połowów mówią same za siebie. Ma tych przynęt całe duże pudło. Do kieszeni kamizelki niestety się nie nadają...
Każdy rzut to spory hałas, rozbryzgi wody itp.Ale efekty są takie, że nie biorą zupełne maluchy /bo przynęta jest większa od nich/. Casting uprawia się na stojąco, najlepiej stojąc wysoko na ławce łódki...
Ja z czystej wygody wolę "lżejszą" metodę spiningu, wrzucając do wody bardziej lub mniej łowne gumy i obrotówki. Nie wspominam już o wygodnej ławce z miękkim siedzeniem.
Jak zwykle i tym razem metoda Tomka była bardziej efektywna, złowił szczupaka około sześćdziesiątaka, trochę mi się zrymowało. Robiło się już mocno szaro, więc spłynęliśmy do pobliskiej przystani. Jutro poniedziałek...trzeba popracować.
Pozdrawiam-Janusz
Komentarze
Prześlij komentarz