Grudniowe przedpołudnie na jeziorze Dąb


Nadeszła zima, ale żadnych widocznych śladów nie widać. Korzystam więc z każdego dnia, a nawet godzin /większość wypadów zaliczam przed pracą/. Latem to jest super, bo można wyskoczyć nawet o 4 rano i połowić "po pachy" tak do godziny 11. Grudzień to o 7 jeszcze ciemno i takiego efektywnego łowienia wyrwie się ze 3 godzinki. Trochę mało...ale nie narzekam. Dzisiaj temperatura tzw. odczuwalna to około O stopni. Dobrze, że nie wieje wiatr, na wodzie "szkło" o tyle istotne, że można wypatrzyć oczka drobnicy. A jak oczka drobnicy, to po dnią...drapieżnik.



Poniżej "słodki widok" dla wędkarza trzymającego spinning w ręku. Dzisiaj stadka drobnicy przemieszczały się wzdłuż brzegu na długości około 200 m. Dla mojego krótkiego czasu było to optymalne i również łódeczką przemieszczałem się spokojnie za drobnicą wrzucając przynętę do wody.



Długo nie trwało jak poczułem silne drgnięcie blanku wędziska. Szybkie zacięcie i jest.. chyba "szczupły". Poluję generalnie na niego, ale często pobija też okoń. Kilka odjazdów i jest na powierzchni.



Ma tak około sześćdziesiąt cm, mam zamiar puścić go wolno, wiec nawet nie wyciągam miarki z torby. Jest we wspaniałej, późnojesiennej kondycji, wybarwiony i ...piękny.
              
                                                                                                   

Puszczam go wolno /chwytak to dobre urządzenie/, Patrzymy sobie w oczy przez chwilę i drapieżnik znika powoli w głębi jeziora. Do następnego...



Kopyto Relaxa na które często łowię zmasakrował do końca; odgryziony ogon, porozcinana guma. Już wcześniej było gryzione przez jego pobratymców, co świadczy dobrze o jego łowności. Do dzisiaj twierdzę, że nasz rodzimy Relax zostawia daleko w tyle inne firmy.



A to moja cała dzisiejsza gama przynęt wrzucanych do wody. Jest ich tylko kilka, pomimo targania w torbie wędkarskiej kilku pełnych pudełek, ale tak jest zawsze. Nigdy nie wiadomo co może się przydać.



Do rzeczywistości przywołuje mnie dźwięk nastawionego budzika w telefonie. Zawsze tak robię, bo z tego zauroczenia otoczeniem nie zdążyłbym do pracy. Krótko było ale SUPER. Jak pogoda pozwoli to odwiedzę jeszcze przed śniegiem i lodem to miejsce.


                                      Pozdrawiam-Janusz


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie