"...nie ważne jak zaczynasz..."

 'Przysłowia mądrością narodów", nie zawsze jednak właściwie interpretowane, a mój tytuł dzisiejszego opowiadania "pachnie bardziej każdemu...polityką. Ja jednak dalece odbiegam od takich porównań. Ale do "brzegu", wyjechaliśmy z domu o godzinie szóstej, zabierając ze sobą kolegę Romana /nasze łódki obijają sie burtami w porcie/. Romana standartem jest rozpoczynanie połowów w bardzo późnych porannych godzinach. Jak przyznacie, jezioro przywitało nas ...pięknie.


Panowie ostro zabrali się do przygotowania łódek , każdy od dawna wie, co ma robić. Pływamy ze sobą już ładnych parę lat. Jak zwykle sporną kwestią są zwykle...kierunki. Zgodnie zresztą ustalilismy pobliską zatokę na początek połowów. W oddali na zdjęciu można zobaczyć kolegę Janka , który wybrał sobotę na czas wędkarskich połowów.


Nam zatoka nie przyniosła specjalnych wyników, padły jakieś "szczypaki" nie warte zdjęć i słów, okoń nie współpracował. Kolega Janek wyprzedził nas, zmieniając miejscówkę i to zaowocowało u niego pięknym okoniem 40 cm . Brawo Janek...


Oczywiście zwabieni takim wynikiem kolegi i za jego zgodą, "przytuliliśmy" się na jakąś chwilę w pobliżu. Ja łowiłem od początku "trokiem", próbując z marnym efektem złowienia okoni. Miałem nawet "na kiju" i przy burcie tzw "przyłów" w postaci szczupaka 60+, ale walka była niestety wygrana przez "kaczodziobowego". Gruszka tradycyjnie kija okoniowego nie wyjął z pokrowca, łowił namiętnie szczupaka. No i w pewnym momencie usłyszałem krótkie "jest !!". Kołowrotek grał, szczytówka kija gięła się maksymalnie ,, odjazdy ryby długie i dalekie. To świadczyło, że mamy do czynienia z niezłą sztuką. Wreszcie "wyszedł" i zaprezentował się wzdłuż burty, "no dobrze ponad 80 cm mówię do Gruszki". Wziąłem podbierak, ale przybliżając się do ryby, wydał się ...śmieszny", a ja z nim. Odrzuciłem go i podebrałem rybę chwytakiem.  Waga i pomiar wykazały 90 cm i 4,40 kg. Ogromna radość Zbyszka z  jego rekordu / wstąpił do grona, którzy mają 9 z przodu/.  


Zostawiliśmy Janka na łowisku, a spojrzawszy na zegarek ustaliliśmy godzinę powrotu. Spotkaliśmy również Romana po drodze. Bardzo kiepskie wyniki, /zresztą podobne do moich ? Kilka okonków i "szczypaków"/.


Wiatr się trochę wzmagał, zmieniał kierunki, zaliczyliśmy jeszcze kilka miejscówek. Wyniki podobne do tych "miernych" więc decyzja krótka. Wracamy. Ogólnie było SUPER, BRAWO Gruszka i Janek!!!


Pozdrawiam- Janusz


Komentarze

  1. Jak zawsze super relacja, piękne zdjęcia i gratulacje 👍👍👍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie