Płocie na j. Górnym - wiosenna przyjemność

 Po tak długiej nieobecności na blogu trudno znaleźć słowa, aby sensownie zacząć. Ale sami byliście w tym okresie w podobnej sytuacji / pandemia do kwadratu, pogodowe sensacje, wojna na Ukrainie/. Próbowałem robić dobrą minę, ale na psychice zostawiło to jakichś ślad. Dobrze, że wokół rodzina, zajęcie z wnuczkami, jakieś robótki typu "podrasowywanie" obrotówek itp. Damy radę...

Zacznę od nowego wiersza, aby przejść do dzisiaj. Do świąt pozostało 2 dni, pogoda zgodnie z prognozami ma być super, więc krótki telefon do Romana i jesteśmy umówieni. Małżonka Romana jest na wycieczce zagranicznej, więc nic go nie ograniczało, a ja też lubię uciec od świątecznego rwetesu. Okres jest wczesnowiosenny, więc wyboru metody i ryb nie ma. Jedziemy poszukać płoci. Po ostatnich wichurach leśnicy sprzątnęli powalone drzewa z "głównych" dróg, ale wewnątrz lasu nadal jeszcze "armagedon". Dojście do łódek wygląda tak...


Widok jeziora, jego tafli i łódki zakotwiczonej w naszym porcie, wynagrodził wszystko. Warto było czekać...


Popłynęliśmy na miejscówkę, którą Roman nęcił z brzegu już dwa dni /dojście do niej skwituję jednym słowem- "Amazonka"/ Z brzegu łowił odległościówką, a teraz na łodzi miał mały dylemat, bo czubkiem bata sięgał wygodnie do centrum łowiska.


Ja problemu nie miałem, bo jak zwykle uruchomiłem moją ulubioną "szóstkę" i było OK. Była też jak zwykle herbatka z malinami...dla mnie , a płocie próbowałem zwabić ciastem czosnkowym.


Poszukiwania Romana dot. wyboru "optymalnej" metody łowienia trwały nadal😀😀😀, teraz pozuje do zdjecia z batem i ...uśmiechem.


Płocie brały pięknie, i były piękne. Na cały okres łowienia kilkanaście niewymiarowych osobników,to przyzwoity wynik.


Co do statystycznych wyników to złowiliśmy po ok. 2,5 kg ryby. To moja zdobycz...


Roman miał "ciut" wiece,j aby być uczciwym, ale tylko "ciut" 😀😀😀😀


Rozpoczęliśmy łowienie gdzieś ok. godziny dziesiątej, a zakończyliśmy po czternastej. Droga powrotna była ciężka / bo nie chciało się wracać, /było ciepło /ubraliśmy się "zimowo"/...no i mamy pod górkę. Tylko widok czekającej "Czerwonej mrówki" ten powrót "ocieplił". Było SUPER!!!


Pozdrawiam - Janusz

Komentarze

  1. No nareszcie relacja.. ŚWIETNA I SUPER ZDJĘCIA. Dobrych łowów wiosennych. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super relacja jak zawsze. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie