Grzybobranie, oczywiście nad...j.Górnym
Ostatnie wyprawy wędkarskie to słabe wyniki, kiepska pogoda i pogłoski o pierwszych jesiennych grzybach. Decyzja była jedyna...wypad na grzyby. Oczywiście wybrałem lasy w Dolinie Rurzycy, raz że je dobrze znam, z drugiej strony ta bliskość ukochanego jeziora. Nie zastanawiałem się ani chwili dłużej. Szybkie "dopicie" gorącej kawy z termosu /dzięki Kasiu 👍/ i już byłem nad rzeką. To miejsce według mnie to jeden z najpiękniejszych zakątków doliny. Zdjęcia nigdy nie oddadzą rzeczywistości ale...obejrzyjcie.
Widok zw drugą stronę...często tu podpływam łódką. Staję w ujściu...wyciągam termos z herbatą i kanapki. Powoli konsumuję śniadanko i rzucam duże okruchy polującym tu kleniom.
Dzisiaj miałem okazję podejrzeć je z drugiej strony. Warunkiem tego podgladania było bardzo powolne i ciche podejscie jak najblizej do brzegu rzeki. Kryłem się za drzewami i dzięki temu pstryknąłem to zdjęcie. Klenie stały prawie bez ruchu, czekały co im przyniesie powolny nurt rzeki.
Piękne ryby, ogromnie trudno je złowić na sztuczną przynętę. Nie mają na szczęście żadnego znaczenia "konsumpcyjnego" i z tych powodów mają spokój, a my możliwość podziwiania w ich naturalnym środowisku. Stałem tak za drzewami i nagle usłyszałem na drugim brzegu głośny łoskot łamanych gałęzi. Moim oczom ukazał się spory jeleń, przeskakujący kilkoma susami rzekę. Był kilka metrów od drzewa za którym stałem i ta kryjówka umożliwiła zrobienie tej fotki. Zaskoczenie było duże...😲😲
Kilka metrów dalej znalazłem "miejscówkę" która świadczyła o pobycie ludzi. To chyba za duże słowo, bo jak można w takich pięknych miejscach pozostawić taki "chlew". Miejsce to wykorzystywane jest przez turystycznych kajakarzy na odpoczynek i ...resztę. Nie będę się rozpisywał więcej, bo musiałbym użyć wysoce niecenzuralnych słów 😡😡😡
Miałem pisać o grzybobraniu...szczęście, że nie zabrałem wędzisk 😁😁. Grzyby rosły przy drodze, jak ten kozaczek. Żartowałem...szału nie było, pojedyńcze sztuki.
Do tego grzybka podszedłem wysoko pod górkę. No, pomyslałem; będzie smaczna kania na patelnię, niestety był piękny, ale nie dotykać. Najgrożniejszy grzyb naszych lasów...sromotnik.
Coś tam uzbierałem, kilkanaście maślaczków, kozaki i trzy borowiki. Jak na początki września to ...może być👍
Na koniec niektórych wkurzę, ale co tam. Po takim dniu nabrałem chęci na taki obiadek /klopsiki "kawalerskie" i duszone świeże grzybki w śmietanie/. Piwo było zimne...😁😁
Pozdrawiam - Janusz
Dlaczego mi się nie trafiają takie przygody na grzybach? Bardzo dobra historia z jeszcze lepszym zakończeniem ;)
OdpowiedzUsuń