Pierwsza, samotna wyprawa wiosenna na j.Dąb
Planować można wiele, ale życie i tak zweryfikuje wszystkie plany. I tak moje przygotowania do łowienia na jeziorze Górnym, na naszej łódce i białej ryby runęły jak przysłowiowy domek z kart. W łódce namierzyliśmy otwór średnicy kciuka, samochody wywożące drewno z lasu doprowadziły jedyną , dostępną drogę do stanu kompletnej ruiny. Ogólnie tragedia...Ale od czego ma się przyjaciół, Kolega Jacek udostępnił mi swoją łódeczkę na poszukiwanie okoni, a raczej pierwszych dowodów na przychodzącą wiosnę.A tak na marginesie, to łódeczka też prosi się o remont. Mogę pomóc...
Droga nad wodę przebiega przez sosnowy las i tu wiodącym kolorem jest zieleń, po zejściu nad wodę niestety zapanowała szarość. Sucha, blada trzcina, brak liści na drzewach...smutno.
Na wodzie nikt nie pływa, zresztą nie tęsknię specjalnie w tym miejscu za ludźmi. W oddali zauważyłem pływającego łabędzia/jak się później okazało jest ich dwoje, a znając ich stałość uczuć do siebie i miejsca będą stałymi towarzyszami moich wypraw/.
Wokół wiosenne trele ptaków, w górze klucze żurawi...wiosna. Pomimo jednak opłynięcia kilku "bankowych" miejscówek...żadnego wiosennego brania. Trudno...
Obserwowanie wszystkiego dookoła wynagradzało brak brań ryby. Za osłaniającej mnie trzciny zauważyłem odpoczywającego i suszącego pióra kormorana. Spróbuję podpłynąć bliżej...
Nie darzę tych ptaków jakiś przyjaznym sentymentem /jak większość wędkarzy, którzy widzieli ich polowania na wodzie/, ale muszę przyznać, że mają w sobie sporo piękna. No cóż przyroda...
Obserwacja kormorana została mi brutalnie przerwana sporym hałasem przekrzykujących się kajakarzy. W jezioro wpłynęło kilka kajaków i ....czar prysł. Kormoran oczywiście uciekł, perkozy również skupiły się przy "moich" trzcinach. Ja niestety brzydko zakląłem...
A'propos perkozów, łączą się w pary i już niedługo będziemy obserwować ukryte gniazda w trzcinach i wysiadującą "panią perkozową" i "pana perkoza" "odciągającego" wszystkich intruzów od gniazda. Lubie te ptaki... zresztą jak ich nie lubić😀
Kajakarze postawili kropkę przy mojej decyzji powrotu do domu. Kilka godzin pływania /nawet bez jednego pobicia/, obserwacji budzącej się przyrody; było to jedno wielkie "OK". Do następnego...
Pozdrawiam-Janusz
Pogoda piękna a widoki Jeszce piękniejsze. Oby więcej takich wspaniałych wypraw.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDopiero początek, jak zawsze jest nadzieja na więcej. Jestem dobrej myśl... Pozdrawiam-Janusz
OdpowiedzUsuń