Jezioro Górne - jedno pobicie = jeden szczupak
Po wielu upalnych tygodniach przyszła jesień. Dojrzałem to schodząc stromą ścieżką na "moje" jezioro. Widok, jak spojrzycie na fotkę -cudowny. Cisza, spokój, nikogo na wodzie i ta feria jesiennych kolorów, a jeszcze perspektywa wędkarskiej niedzieli . Cóż chcieć więcej...
W którą stronę bym nie spojrzał to widoki piękniejsze. Było bezwietrznie i tafli jeziora nie marszczyła nawet drobna fala.
Pływałem już tak z godzinkę i na brzegu usłyszałem znajome głosy. To koledzy Roman i Edward przekomarzali się, jak zwykle wodując swoją plastykową łódkę. A było co robić, bo kilka deszczowych dni wypełniły wodą i spadającymi liśćmi dna łodzi. Było co robić...
PS. Ta mała biała plamka na zdjęciu to przelatująca biała czapla, rzadkość wśród szarej czaplej rodziny. Spotkałem ją jeszcze raz dzisiaj...
Kolegom tym razem nie chciało się "targać" silnika , akumulatora itp. i trzeba było uruchomić wiosła. Ale to takie bardziej...ekologiczne i wędkarskie.
W wodzie niestety nic się nie działo, ale za to wokoło i w powietrzu było głośno. Krzyki odlatujących ptaków i ich regularne klucze przelatujące wysoko nad głową. Wspaniałe widoki...
Niestety zrobiłem fotkę ogromnemu, hałaśliwemu , metalowemu potworowi ze skrzydłami. Wysoko przebiega jego trasa przelotu więc i fotka ...słaba. Wolę jednak patrzeć na żurawie i gęsi...
No i jest nasza piękność. Byłem na tyle cicho i szybko zrobiłem tę fotkę, bo umknęła jeszcze szybciej niż się ukazała. Takie niespodzianki lubię najbardziej...
Do pełni fotograficznego szczęścia a może nieszczęścia z daleka uchwyciłem ogromne stado kormoranów. Ptaków była ogromna ilość, fruwających, pływających a nade wszystko okropnie wrzaskliwych. Nie są lubiane, robią ogromne spustoszenie wśród ryb...
Koledzy pływali nieopodal, biczując wodę różnymi przynętami, niestety z marnym skutkiem. Jak zwykle winnymi są: zbyt dobra pogoda, zmienne ciśnienie itp lub na odwrót. Ale to odwieczne , wędkarskie problemy...
I tak medytując, obserwując a głównie rzucając gumami i blaszkami poczułem znajome i wyczekiwane uderzenie w blank wędziska. To tylko wędkarz wie, o czym mówię...jedyne w swoim rodzaju uderzenie...Szczupak 61 cm po krótkiej walce był moją jedyną w tym dniu zdobyczą...
Dawno już minęło południe / a pływałem od "świtu"/, pogoda powoli ale wyraźnie się psuła, więc skierowałem łódkę w kierunku portu. Na leśnym parkingu, z reguły pustym, tym razem "przepełnienie"- grzybobranie. Tłumy wołających się, krzyczących grzybiarzy...Uciekam do domu...😀
Pozdrawiam - Janusz
No i słusznie, że na wiosłach, bez silnika. Takie wędkarstwo nie tylko jest bardziej ekologiczne, ale i dla zdrowia lepsze :) A widoki rzeczywiście do pozazdroszczenia!
OdpowiedzUsuń