Początek letnich połowów "białej ryby"
Czerwiec to jeden z piękniejszych "wędkarskich" miesięcy. Już ciepło, czuje się powiew nadchodzącego lata, tafla jeziora odbija jak lustro, całe zielone otoczenie.
Ptaki również mocno trenują pod okiem swoich ptasich rodziców. U nich program nauczania jest niezmienny-jak przeżyć, jak zdobyć pożywienie, założyć swoją rodzinę. Tu jest to proste, tylko ludzie starają się jak mogą...aby u siebie i wokół to zepsuć.
Perkoz - mama, już od kilku dni, wysiaduje na gnieździe - jaja. Zdjęcie robię z daleka, aby nie przeszkadzać, zresztą obok pływa dumny tata, który stara się bardzo zwrócić na siebie moją uwagę, a jednocześnie odsunąc od rodzinnego gniazda.
Jak zwykle przyjechaliśmy na łowisko skoro świt, ranek był mglisty, chłodny. Wstające słońce i brak wiatru zapowiadały piękną pogodę. Do warunków przystosowała się również płotka, "brała' całkiem nieźle
A przyjechałem z kolegą Romanem, który po ostatnich zdrowotnych problemach prawie nie schodzi z jeziora. Dewiza że "dzień bez wędkowania to dzień stracony" obowiązuje. Zresztą taką receptę na zdrowie przypisał mu ...lekarz. Gdzie ta przychodnia...?
Gdzieś tak około 10 godziny powiał lekki zefirek który przygonił kilka chmurek. Urozmaiciły tylko obrazek, zresztą nadchodził powoli czas powrotu.
Wyniki niezłe, płoć gruba, złowiona na bata moją ulubioną metodę. Było super....
Roman również z podobnym wynikiem i odczuciami. Spędziliśmy razem kilka godzin, przy wspaniałej pogodzie i ulubionym zajęciu.
W drodze powrotnej minęliśmy kolegę Grzesia, który od wielu już lat łowi na tym jeziorze, Przesympatyczny facet, bardzo go lubię za jego pogawędki i pozytywne "spojrzenie" na życie.
Namówiliśmy Grzegorza z trudem do pochwalenia się dzisiejszym połowem. Nasze "nieżle" skwitował uśmiechem.
Z tyłu usłyszeliśmy głośny gwar, śmiechy i krzyki. Grzesiowi uśmiech zmienił się w ponury wyraz twarzy i chyba zaklął pod nosem. Oczywiście to płynęła kawalkada kajakarzy. Czas definitywnie uciekać....
Pozdrawiam-Janusz
Komentarze
Prześlij komentarz