Kwietniowe popołudnie nad Piławą
Postanowiłem wykorzystać kilka dni zaległego urlopu w nadchodzący długi weekend majowy. Piękna, słoneczna i ciepła aura zmusiła do pozbycia się nareszcie ciepłych ciuchów /wystarczyła koszula i kamizelka// Widok Piławy wynagradzał wszystkie dni oczekiwania, soczysta, wczesnowiosenna zieleń, przejrzystość wody...PIĘKNIE!!!
Tomek oczywiście pierwszy wrzucił przynętę do wody, stwierdzając, że tak czystej rzeki dawno nie widział.
Stwierdził również, że nie będziemy nawzajem sobie przeszkadzać i każdy będzie łowił na "swoim" brzegu. Aby to wykonać, trzeba było przedostać się, brodząc w wartkim nurcie i nie bardzo wiedząc, gdzie bezpiecznie postawić stopę. Słońce to jedno a temperatura wody to drugie. Brrr, nie chciałbym posmakować kąpieli w tej zimnej wodzie.
Tomek, jak niewidomy z kosturem, macał dno, aby nie wdepnąć tam, gdzie nie trzeba. Rzeka kryje wiele dziur, uskoków, zatopionych konarów i śliskich kamieni. O niechcianą kąpiel nietrudno.
Jest już na drugim brzegu, odetchnęliśmy obaj, bo każde zamoczenie oznaczało szybki powrót do domu, a teraz mogliśmy łowić, widząc się nawzajem, a jednocześnie nikt nikomu nie przeszkadzał.
Ja też już "na poważnie " zabrałem się za łowienie. Rosnące nad brzegiem drzewa ze swoimi zwisającymi gałęziami, wcale nie pomagały przy oddawaniu rzutu lekkimi przynętami. A łowiliśmy przeważnie na "smużaki"-imitacje owadów i wszelakiego robactwa.
Jest pierwsza ryba!! Na kotwiczce zameldował się mały kleń, ładna i waleczna ryba. O tyle cieszy, że trudno go złowić na sztuczną przynętę. Ten połakomił się na imitację jakiegoś rzecznego żuczka. Szybka fotka i delikatnie powraca do wody...niech szczęśliwie rośnie dalej.
Tomek na drugim brzegu prezentuje złowionego jelca, jak się później okaże, jelce będą "wiodącymi" rybami naszego polowania.
U mnie szybkie, następne pobicie i wyciągam małego pstrąga tęczowego, "gościa" na tych wodach. Ucieka z hodowli stawowych przy rzekach i powoli przejmuje panowanie w wodzie. Podobno są zakusy, aby nim prowadzić zarybienia. Jak dla mnie to mocno dyskusyjne, bo grozi to całkowitym wyparciem naszego pstrąga potokowego.
Następna urokliwa i tajemnicza zatoczka na zakręcie rzeki. W takich miejscach tworzą się wiry i są również spokojne zakola o wolno płynącej wodzie. Różne ryby lubią takie miejsca i trzeba to dobrze wykorzystać.
Na wspomnianego wcześniej żuka połakomiła się również najbardziej pożądana ryba naszych rzek. W całej krasie i ozdobie nasz polski pstrąg potokowy. Malutki, jeszcze nie w pełni wybarwiony, ale urośnie i będzie królem w każdej rzece. Maluch, ale dostarcza niezapomnianych, przyjemnych chwil w czasie widowiskowego brania.
Niestety, oprócz przyjemności można się natknąć na ślady obecności innych "zwierząt", niestety człekokształtnych. Nie będę dalej pisał o tym ...cisną się na usta tylko słowa niecenzuralne.
Tomek również co chwilę odhacza i delikatnie wypuszcza złowione ryby. Tak jak u mnie, wielkości "przedszkolne". Trudno, może za następnym zakrętem czai się coś większego...
No tak, nie samymi rybami człowiek żyje, robiąc tą fotkę odpoczywającemu Tomkowi, ja również w ustach mieliłem zębami smakowity kęs kanapki. Dobrze jest tak przysiąść na chwilę, odetchnąć i zwyczajnie odpocząć. No i oczywiście dać trochę wytchnienia ...plecom. Ci, którzy chodzą brzegami rzek, wiedzą o czym piszę.
A za tym następnym zakrętem następna cudowna miejscówka. Nawet na tym kiepskim zdjęciu widać, jak przejrzysta jest woda i soczyście zielone otoczenie. Żeby nie biegnący nieubłaganie czas i pozostawione "ważne" sprawy, to można by jaszcze obejrzeć, czy te następne miejscówki... Ech!!!
Tomek ze swoim "kosturem" przeprawiający się na "mój" brzeg rzeki to oznacza tylko jedno. Niestety-wracamy!! Ale szybko minęło tych kilka godzin...niewiarygodne.
Janusz.Złaziliśmy się setnie, brań było kilkanaście, wszystkie ryby wróciły do
wody w dobrej kondycji. A my jak widać pozytywnie...zmęczeni.
Pozdrawiamy- Tomek i Janusz
Pozdrawiam - Janusz
Komentarze
Prześlij komentarz