Bezrybie, kormorany i kacza afera
Wykorzystując wolne godziny przed pracą /pracuję w systemie II zmianowym/, bardzo ciepłe dni listopada wybrałem się ze spiningiem na łódkę kolegi Jacka. Uwielbiam, jak przyjadę jeszcze po ciemku i jestem świadkiem wschodu słońca, budzącej się przyrody. Jezioro spokojne, kilkanaście rzutów i nic.
ByLo tak cicho, w oddali krzątające się łabędzie, odłożyłem kij spinningowy. Kubek gorącej herbaty z termosu ogrzewający dłonie i tak siedziałem, wpatrując się dookoła. Postanowiłem zobaczyć, co robią łabędzie...
Miła para! Nawet nie przejęły się moją bliskością, a wręcz jak widać zachowały się ...dwuznacznie.
W miejscu, gdzie Rurzyca wpada do jeziora Dąb, posadowione są resztki starej kładki wędkarskiej. Wykorzystuje je wszelkie ptactwo, a dzisiaj dostrzegłem kilka kormoranów wygrzewających się w porannym, listopadowym słoneczku.
Ptaki są dosyć płochliwe, ale trzymając aparat cyfrowy w pogotowiu, cicho i ledwo poruszając wiosłami, spróbowałem podpłynąć jak najbliżej. Czy mi się to udało to oceńcie sami? A może ktoś spróbuje również...
Oczywiście zwykły "cyfrak" bez teleobiektywów itp. wodotrysków.
Łabędzie pokłóciły się chyba przy śniadaniu, bo rozdzieliły się w przeciwne kierunki. Ale plotę bzdury, bo przecież one są razem na "całe życie".
Tak pływając i strzelając fotki nie zauważyłem, że słońce jest już wysoko i czas się zbierać. No to dziobem do portu...
No ale przecież nie podaruję takiej smacznie śpiącej kaczce. I znowu zakład z samym sobą: "czy uda mi się ją podejść?"
Wcale nie spała, no i ta jedna noga. Nie znam się na kaczkach, ale przyznacie, ta jest wyjątkowo urocza.
No dosyć tego, wydobyła drugą nogę i spojrzała na mnie z wyrzutem. Ma rację, nikt nie lubi być wytrącany z przyjemnej drzemki.
Nie zauważyłem , że kacze towarzystwo się powiększyło. Nic sobie nie robiąc z mojej obecności załatwiały swoje kacze, ważne i nieważne sprawy.
Ale chyba któryś z kaczorów coś "przegiął" albo za mocno kłapał dziobem, bo w jednej sekundzie dopadła go kaczka i wykopała z hukiem z kładki /dla zobrazowania zaznaczyłem strzałką./ Niestety w tym miejscu pozostawił również swoje śmieci /puszka po piwie/ niejaki "burak", "gumofilc", czy jak go tam zwał/. Brak słów...
Niepyszny kaczor schował się w trzcinach, ale myślę, że ptaki szybko się pogodzą . Gorzej jest u ludzi...
Mocne ruchy wioseł i szybko do brzegu. Dlaczego zawsze brakuje mi czasu. Dzisiaj to nawet dobrze nie użyłem wędziska, a przecież się tyle działo...
Pozdrawiam - Janusz
Komentarze
Prześlij komentarz