Niedzielny spacer nad Raduniem (10 luty 2013)

W niedzielę, wykorzystując kilka godzin między otwarciem i zamknięciem Mrówki, wybrałem się na dłuższy spacer. Ciepłe, ale bez przesady ubranie, słuchawki w uszy z ulubioną muzyką i do przodu. Mam trzy ulubione trasy: nr I to odcinek dom-Bukowina -dom /najkrótsza, nr II to dom-Bukowina-brzeg Radunia-zejście nad Zamkowe -dom, i III trasa to dom-Bukowina-przez wiszący most- brzeg Radunia – MOSIR – dom. Dzisiaj poszedłem „dwójką”.
Taką ścieżkę pamiętacie wszyscy- i moja rada zapamiętajcie bardziej, bo już niedługo będzie
wyglądać zupełnie inaczej:


Jezioro z poziomu ścieżki w lutową niedzielę wygląda tak:


Brzegi w dzień rozmarznięte, w nocy ściąga je kilkustopniowy mróz.
Taka „ani zima, ani wiosna”.


Jak ten widok zobaczyłem, to nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ilu idiotów musi jeszcze
stracić życie, aby nie było tak:


Postałem chwilę, trochę zazdrośnie obserwowałem, jak wyjęli ze trzy ładne okonie. Ale nikt mnie
nie namówi, abym łaził po 3 cm lodzie.


Powoli dochodzę do Widoku /dla niewtajemniczonych to nazwa hotelu a raczej pięknego
wzniesienia i jego otoczenia/, kiedyś tętniącego życiem i zabawą. Dzisiejsza panorama „Widoku”
powinna spędzać, winnym tego obrazu, sen z powiek.


Ale idzie podobno lepsze, bo i ścieżka przemienia się pod Widokiem w wybrukowany trotuar.
EUROPA!!! Jakoś mnie nie przekonuje....


Widok na „Widok” od strony jeziora. Smutny, ale pogłębia go szarość miesiąca lutego.


Ilu z Was stąpało po tych schodach, ilu ludzi pamięta Wałcz z jego świetności. Jeszcze chwila i to
wszystko zniknie... A może dobrze, bo nasze wnuki będą stąpać po...


...nowych schodach, obok w nowym amfiteatrze /wychodzi na to, że każde pokolenie musi
wybudować nowy amfiteatr...na gruzach starego/


Wygląda obiecująco, chociaż czas kryzysu, który nas otacza przywołuje myśli o celowości
wydatkowania tych ogromnych pieniędzy. A może wzorem historii „nie zapytają o chleb, jak będą
mieli igrzyska...”


Idę dalej i mijam „wodociągi” i tu mały prezent dla tych, którzy dawno w Wałczu nie byli...stoi
jeszcze i ma się dobrze.


No idąc dalej jakbym komuś zawiązał opaskę na oczach i rozwiązał w tym miejscu to obawiam się,
że wymieniłby inne miasto. Tak kochani to miejsce gdzie kiedyś stał drewniany, stary grzybek. Ile
to par przycupnęło w jego cieniu...aby odpocząć. Ani śladu...EUROPA!!


Pozostał jedynie niezmiennie piękny widok na miasto.


Dalej to już bruk i lampy solarne, dobrze że nie wycięto drzew. A może jeszcze... bo trzeba będzie
uprzątać liście.


Tu już nie ma drzew, jest beton, bruk i nie skażony zielenią widok dla mieszkańców nowych
domów na jezioro, jakby Raduń, ale jakiś obcy. A przecież tak niedawno łowiliśmy tu ryby...


I tu zakończyłem swój spacer; jakoś tak smuto. Może to spowodował luty, brak słońca i wędkarski
„odpoczynek”. Może jak świat nabierze wiosennych kolorów to i mój nastrój się zmieni.
Przepraszam za jakość zdjęć ale miałem ze sobą tylko telefon.
Pozdrawiam-Janusz


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szpital, bezrybie i niezły..."krokodyl"

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie