Zbyszek wrócił po kilkunastu dniach z Anglii, i chyba zgadniecie, o czym rozmawialiśmy zaraz po jego powrocie. Oczywiście było kilka zdawkowych zdań o jego pobycie u rodziny i moich opowiadaniach, co się działo u mnie na "podwórku". Później temat zszedł na jak najszybciej możliwą wyprawę na drapieżniki. Padło na poniedziałek, 5, 30 wyjazd, rozpakowanie, wodowanie łódki w całkowitych ciemnościach i czekanie na wodzie na nadchodzący świt. Ja o 11 musiałem być w domu, więc czasu mieliśmy mniej niż zwykle. Jak zwykle też żaden drapieżnik nie współpracował , to szybko w dłoniach miałem okoniówkę. Zbyszek tradycyjnie i konsekwentnie rzucał cięższymi gumami i to przyniosło mu szczupaka 63 cm, ja zaś niestety kilka okoni. I to w wielkim skrócie o poniedziałku, relacyjki ze zdjęciami nie zamieszczałem , bo jakoś były pilniejsze zajęcia. Ale życie jest przewrotne... Umówiliśmy się na wyprawę w piątek, godzina identyczna , zimno i mgła na wodzie, jak na poniższym zdjeciu.

"Oczekiwanie na świt" dobrze oddaje zdjęcie poniżej, dodam jeszcze, że pierwsze rzuty oddajemy trochę "na ślepo", a powoli przestawiamy się na kubek gorącej kawy lub herbaty /to ja ...z sokiem malinowym/.Gruszka oczywiście i niestety zapala papierosa, co kwituję mądrościami o szkodliwości nałogu /a wiem, co mówię, paliło sie 40 dziennie Sportów...brrr/.I dyskusja się rozwija 😀😀
Niezawodny towarzysz naszych wędkarskich zmagań wprowadza trochę ciepła i takiej przyrodniczej urody, jak się doda jeszcze śpiew ptaków ...to trzeba zobaczyć i usłyszeć. Ale tak niestety jest wcześnie rano, potem już odgłosy samochodów, ciągników i całej tej "reszty", od której uciekamy.
Coś mi to wędzisko nie pracuje jak zwykle, jakieś splątania, krótkie rzuty?
Powód wyjaśnił się szybko, na przelotkach pojawił się lód i on był przyczyną u mnie i u Zbyszka tych usterek.Musiała temperatura oscylować około 0 stopni. Od razu po wypłynięciu założyliśmy ciepłe czapki, a przewidując i słuchając prognoz polary i ciepłą bieliznę. Zimna jesień "idzie" przez park...
Miałem kilka uderzeń szczupłego, ale żaden się nie zapiął, cieszyły złowione okonie. Wszystkie pływają i rosną do następnego spotkania.
Te kilka uderzeń mieliśmy obaj "spod liścia", drapieżnik krył się w takich wyspach złożonych z liści grążeli.
Cierpliwość Zbyszka została nagrodzona uderzeniem i zacięciem ładnego szczupaka. Miarka na łodzi wykazała 65 cm, a uśmiech Gruszki mówi wszystko. BRAWO👋👋👋👋 No i nawiązując do wstępu, ta nasza wyprawa była identyczna ...nie licząc drobnych szczegółów.
Pozdrawiam - Janusz
Brawo wy
OdpowiedzUsuńMimo temperatury widać, że było super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajna relacja i piękne jesienne zdjęcia! Życzymy udanych połowów 👍
OdpowiedzUsuń