Podlodowe połowy na j. Bytyń Duży
Luty stał się miesiącem prawdziwie "zimowym". Można wejść bezpiecznie na lód /oczywiście nie wszędzie i zawsze należy zachować ROZWAGĘ/. Kolega Roman jest zaopatrzony w długą linkę, kolce no i nigdy nie wyruszamy w pojedynkę. Na Bytyniu, tam gdzie łowiliśmy, lód jest bezpieczny, 12 cm. Niestety byliśmy sami, chociaż było w miarę ciepło , bezwietrznie. Ale to może i lepiej...
Tak jak już pisałem powyżej grubość lodu to ok. 12 cm. Bezpiecznie i na tyle dobrze, że i świdrem zbyt mocno nie trzeba kręcić.
Jak zwykle przyjechaliśmy w trzech. Moja skromna osoba, kolega Czesław i oczywiście Roman. Stanowiska zajęte w kółko lub jak kto woli, w trójkąt, blisko siebie /przecież trzeba pogadać/. Wszyscy byliśmy już wiele razy na podlodowych łowach, w różnych warunkach pogodowych, więc każdy jest porządnie zabezpieczony przed zimnem.
Roman jak zwykle wierci "podwójne"otwory w lodzie, a to na wypadek brania i wyciągania leszcza. Zdarza się to bardzo rzadko ...ale "strzeżonego"...
Płotka nie za bardzo chciała współpracować, więc wybrałem się na okonie. Jezioro wokół otoczone było pasem trzciny i tam poszukiwałem "pasiaków". Po wywierceniu kilku otworów i ich obrzucaniu blaszką podlodową uczepił mi się pierwszy okoń. Są to fajne, pulsujące brania i każdy złowiony, nawet mały rozbójnik, cieszy.
Ten akurat był "około wymiarowy", więc cieszył podwójnie.
W sumie złowiłem ich dzisiaj 5 szt i wszystkie w dobrym zdrowiu pływają dalej.
Czas było wrócić na "płociowe stanowisko. Otwór zanęcony, prosty zestaw wyważony; pozostaje tylko uważnie ...czekać.
A wokół cisza, przenikliwa, zimowa. Czasem przeleci nad głowami kilka kruków albo rzadziej para żurawi. Niestety za wysoko, aby zrobić fotkę. Trudno...poczekamy na wiosnę...
W sumie złowiliśmy kilkadziesiąt płotek, tym razem kolega Czesław będzie drażnił swoich blokowych sąsiadów zapachem pysznej, smażonej płoci na wieczorną kolację.
Pozdrawiam - Janusz










Komentarze
Prześlij komentarz