RYBOMANIA 2015 - targi wędkarskie

No nareszcie coś zaczęło się dziać...Zimy nie ma i chyba nie będzie /oczywiście mam na myśli taką zimę z 20 cm pokrywą lodową/ na rzekę nie mogę pojechać, bo pracuję na zmiany...a dzień zbyt krótki. Doszła mi jeszcze budowa domu, którą trzeba dopilnować, bo coś tam "grzebiemy" pomimo zimy, a może dzięki że jej nie ma. Ale do rzeczy...
Na początku lutego w Poznaniu zorganizowano targi wędkarskie "Rybomania 2015". Po krótkim przekonaniu Cezarego, ruszyliśmy jego czerwoną Alfą do stolicy Wielkopolski. Gdzieś około godziny 10 byliśmy pod pawilonami targów.


Targi wędkarskie połączono z myślistwem i prezentacją różnego rodzaju łodzi, więc było trochę ciasno w zajmowanych dwóch pawilonach. Na wejściu przywitał nas wędkarski zestaw Berkleya, składający się z "wypasionego" Volvo i aluminiowej łodzi motorowej na przyczepce. Zrobiłem Czarkowi zdjęcie, bo a nuż małżonka spełni kiedyś jego marzenie i na jakieś okrągłe urodziny zaskoczy go takim prezentem.



Jesteśmy na targach w niedzielę, jest to ostatni, z trzech dni dla wystawców /widać zmęczenie , gdzieniegdzie opróżnione gabloty/. A tu tłok, z każdą godziną coraz więcej ludzi. Mając już doświadczenie z innych targów / to moje trzecie /jeszcze przed wyjazdem wydrukowałem sobie plan i zaznaczyłem stoiska które muszę odwiedzić. Jest to dobre rozwiązanie na takie imprezy, polecam.



Z daleka "rzuciło mi się w oczy" logo, jakże znajomej, wałeckiej firmy GRAFF. Zajmowali sporą powierzchnię wystawienniczą. Na wieszakach, manekinach prezentowano  spory przekrój oferty firmy, każdy mógł "pomacać", przymierzyć, interesujący go "ciuch". Stoisko cieszyło się cały czas dużym zainteresowaniem, bo ubrania mogą spokojnie konkurować z europejskimi czy światowymi markami. Niektóre wzory, ośmielę się powiedzieć, te marki przewyższają.



Nie mogłem przejść obojętnie obok jednego z "rozgrywających" na polskim,rynku wędkarskim - firmy "FISHING-MART". Siedzibę mają na Śląsku i tam też są 3 duże stacjonarne sklepy, ale wszyscy znamy ich z handlu w sklepie internetowym. Miło było poznać Krystiana Niemego /pierwszy z prawej/ od którego dostaję co tydzień e-maile z bieżącymi i nowymi ofertami sklepu.



Co uderzało po kilkudziesięciu minutach pobytu w wędkarskim pawilonie? Ogromnie bogata oferta dla karpiarzy. To już cały przemysł, rozwinęło się karpiarstwo do niebotycznych rozmiarów. 



Stoiska też specjalnie przygotowane, namioty, leżaki, śpiwory. Ciśnie się na usta pytanie - a kiedy oni łowią? Leżenie i wsłuchiwanie się w dźwięk elektronicznego sygnalizatora to nie moja bajka.



Na każdym stoisku można było popatrzeć, dotknąć, pogawędzić z fachowcami. Wędkarz ma swoje doświadczenia, więc czasami dyskusja była "gorąca". Ale wszędzie królowała uprzejmość i życzliwość.



Forma prezentacji była różna i niepowtarzalna. Poniżej niezła łódka za drobne 7100 zł. Dobra na prezent...



Już z daleka ujrzałem znajome każdemu wędkarzowi logo RAPALI. Nogi same niosą w tym kierunku, a w głowie przelatuje - "co też nowego wymyślili " główni kreatorzy woblerowego świata.



Pooglądałem...krótko, nadal główną przynętą będą gumy, a tych kilkadziesiąt modeli Rapali, które posiadam ...wystarczy.



U DAM-a nie byłem, chociaż cenię tę firmę za jakość i solidność swoich wyrobów. Jakiś czas nie była obecna i widoczna na polskim rynku i potrzeba czasu, aby odbudować się w wędkarskiej świadomości. Handel nie uznaje pustki , toteż inne firmy szybko ją wypełniły.



Ciekawe stoisko z małą, wędkarską kamerą pdwodną; filmy prezentowano na ekranie. nie przekonuje mnie to, bo "odziera" wędkarstwo z tajemniczości. Wszystkie sondy, kamery i gps-y to elementy nie z mojego świata.



Czarka zaciekawiła DAIWA, mnie trochę mniej, bo moim zdaniem tak ogromna firma mogłaby się pokusić o zmianę przynajmniej stoiska, gdyż za każdym razem widzę oszklone stojaczki z kołowrotkami i znudzonych eleganckich facetów do ich obsługi. Za wysokie progi...



A że można inaczej to udowodniono na innym stoisku. Sklep wystawił swoją ofertę do klientów na targach, przygotował promocje itp, MOŻNA? Sam się dałem namówić na kosz-siedzisko wędkarskie, bo sprzedawca widząc moje wahanie, dorzucił super rabat i było po sprawie.



I następny dowód na inne podejście do dzisiejszego wędkarstwa. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, iż najlepsze wspomnienia z wizyty targowej mam dzięki firmie SAVAGE GEAR. Nie dość że "zawracałęm mu głowę" wieloma pytaniami, "ciągałem" po stoisku, to z uśmiechem dostawałem bardzo rzeczowe rady i uwagi. A miałem przyjemność rozmawiać z uznanym testerem Savage Gear - Rafałem Malinowskim. Firma mocno weszła na rynek polski i mam nadzieję, że na nim długo pozostanie. Ja też trochę pomogę...



Korzystając z wizyty na górnej galeryjce w poszukiwaniu "czegoś do picia i jedzenia", pozwoliłem  sobie sfotografować fragment targów z prawej strony...



...a tu fragment lewej strony. Nic nie zjedliśmy, bo okazało się, że na górze wystawiano regionalne wyroby, ogólnie mówić "różne". Na pęto kiełbasy czy słoik miodu nie mieliśmy ochoty...



I jeszcze jeden przykład na to jak można połączyć "przyjemne z pożytecznym". Na stoisku poznańskiej firmy ART-ROD również doprowadzono mnie do uszczuplenia portfela. Na poprzednich targach firma przycupnęła zupełnie w rogu sali na małym stoisku, a tym razem stoisko dużo większe i zasobniejsze a przede wszystkim przyjazne klientowi.



Przynęty leżały bezpośrednio na ladzie, można było dotknąć, wybrać..i zapłacić. I były to przynęty "na czasie", poszukiwane i niedostępne w sklepach wędkarskich w małych miejscowościach. BRAVO.



Odwiedziliśmy również halę z wystawianymi łodziami wszelkiej maści. Oferta przygotowana nie tylko pod wędkarzy.



Ta mała, piękna łódeczka 1- lub w porywach 2 osobowa cieszyła się dużym zainteresowaniem.



Gorzej było z dużo większymi łódkami stojącymi obok. Tłumów nie było...



Czarek jakoś dłużej zatrzymał się przy takiej rekreacyjnej, jakże wygodnej łódeczce. Ja jakoś nie widziałem się ze spinningiem w "czymś takim". Czyżby wspólne wędkowanie z Krysią? 



Któż z nas nie chciałby zbudować samodzielnie swojej wymarzonej łódki. Jeden, aby łowić wielkie ryby, drugi aby popłynąć na koniec świata. I tu napotkaliśmy zapaleńców, którzy mogą spełnić takie marzenia. Jak widać chętnych ...w każdym wieku nie brakuje.



Nawet się nie spostrzegliśmy a czas, który mieliśmy do dyspozycji, szybko dobiegł końca. Podsumowując: warto było spędzić tych kilka godzin pośród przedmiotów ze swojego ukochanego hobby, wśród ludzi również zarażonych wędkarską chorobą. Polecam każdemu....bilet wstępu tylko 15 zl. Zapraszam już dzisiaj na przyszły rok.



                                                                                     Pozdrawiam - Janusz

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rurzyca czy Piława? wędkarski dylemat.

Rozpoczynamy sezon...nareszcie

"...nie ważne jak zaczynasz..."