Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

Majowe ostatki z kolegą Zbyszkiem zwanym Gruszką

Obraz
Umówiłem się ze Zbyszkiem, dzień wcześniej, na szczupakową wyprawę trochę później, więc dzień zaczął się porannym, domowym śniadaniem. Kanapki i termos oczywiście również trafiły do torby /jak to mówią obeznani w temacie..."woda wyciąga"😁/ Gruszka również jak wyżej, tylko w termosie czarna kawa/. Jezioro przywitało nas piękną pogodą, powiewał lekki wiaterek marszcząc delikatnie taflę wody. Super... Grześ już okupował swoje miejsce "na liny, sypał gęsto kukurydzą, dziwnie wabiąc wokół niego łabędzie. Jak zwykle przyjechał rowerem "skoro świt" /na świt czeka z reguły w łódce/, powitania wymieniliśmy ...okrzykami. Zresztą łabędzie towarzyszą mi na tym jeziorze od zawsze, Każdego roku obserwuję ich wiosenne zachowania, potyczki samca przy odganianiu intruzów, wychowywanie młodych ptaków. Chyba nie ma relacyjki, z mojego łowienia, bez tych cudownych widoków. Zdarzają się również przeloty innych "ptaków", ale nie wzbudzają u mnie pozytywnych odczuć, więc f...

Niewyspany, zmoknięty ale...szczęśliwy

Obraz
Najtrudniejsza w moich wyprawach wędkarskich jest...pobudka o 4 rano. Jak przejdę ten fragment dnia, to reszta już leci z górki. Łatwiejsza sprawa jest wtedy, jak już z kimś się umówię, no wtedy budzi się we mnie "obowiązkowy" charakterek / po ojcu, który nie spóźnił się nigdy w całym swoim długim życiu/. I tak jestem rannym ptakiem wśród kolegów wędkarzy, którzy budzą się ...znacznie później😁Oczywiście nie licząc Grzesia, on wyprowadza rower o 3 rano😂😂, jedzie na nasze łowisko 16 km i tak jest...pierwszy. Dzisiaj wybrałem się na drapieżnika /szczupak, okoń/ na łowiska kolegi Jacka. Poranek, jak na maj, potwornie zimny, nad wodą unosiła się mgła... ale, co tam...łowimy. Wystarczy spojrzeć w lewo i oko każdego wędkarza wypatrzy kilka miejscówek, gdzie czai się wygłodniały szczupak. Oczywiście, jak zwykle zacząłem i ja... Jacek oczywiście udostepnił mi swoją łódkę. Jak widać wymaga solidnego, remontowego retuszu...może w tym sezonie? Po kilku rzutach po...

Drapieżny koronawirus contra wędkarskie, majowe święto

Obraz
Kilka ładnych tygodni spędzonych w domu, zakazy wstępu do lasu i ogólny strach przed zakażeniem i chorobą, zaczęły w mojej psychice mieć znaczenie. Dobrze, że potrafię znależć sobie jakieś zajęcie, zresztą "przy domu" zawsze jest sporo pracy. W garażu u kolegi Zbyszka czekała na remont nasza stalowa łódka /opiszę remont w osobnej relacji/, a że postanowiliśmy zrobić "generalny", więc też się nie nudziliśmy. Chciałoby się jednak wyskoczyć do lasu, nad jezioro; wypróbować przynęty ulepszane w długie zimowe wieczory.  Nie narzekajmy, inni mają gorzej... Tak wypadło, że w pierwszy dzień maja wybrałem się na drapieżnika...samotnie. Postanowiłem powitać świt nad wodą. Jezioro oświetlone pierwszymi promieniami słońca, spokojne...to trzeba zobaczyć. Ciszę zakłócały jedynie ptaki, witające swoim śpiewem wiosenny poranek. Maj to najpiękniejsza pora roku... Wyremontowana, a raczej wypieszczona łódka, stała, wyczekując na mnie przy brzegu. Zrobiliśmy kawał dobrej rob...